Winne Wtorki #25 — zimno na zewnątrz, zimno w kieliszku

W ostatnim tygodniu wiosna jakoś nie dopisuje. Temperatury iście zimowe, a wiatr udowadnia nam, że nie potrzeba skrzydeł, by latać. W dzisiejszych Winnych Wtorkach do aury się dopasujemy, zamiast z nią kontrastować. Dzięki entuzjastycznie przyjętej propozycji Mateusza Dubiela z bloga Bordowe.pl do kieliszków polało się wino lodowe — Eiswein.

Na nasze podniebienia trafił produkt austriackich winiarzy, Grüner Veltliner Eiswein 2009 z winnicy Martina Haidera z wschodnio-południowej części Austrii. Wino zakupiliśmy w Klubie Wino, jednym z tych miejsc w Łodzi, gdzie w Austrii można powybierać.

Spostrzeżenia i impresje, jak zawsze, dualne — po odrobinie tekstu od każdego z nas.

Mati

Doświadczeń z winami lodowymi nie mam szerokich. Prawdę mówiąc, nie mam szerokich doświadczeń w ogóle z winami słodkimi. Degustowałem do tej pory kilka francuskich słodyczy (Sauternes, Loupiac, Monbazillac), ze dwa Tokaje, kilka Late Harvestów z różnych rejonów świata, a do kompletu pojedyncze Madeiry i Marsale i… słownie jednego, gruzińskiego, Eisweina. Trudno mi więc osadzić naszą dzisiejszą winną przygodę w szerszym kontekście.

Wino złociste, miodowe w kolorze, wyraźnie oleiste i gęste. W nosie, w moim odczuciu, dominowała brzoskwinia i miód (gryczany?), z ananasem i morelami zaraz po nich. Całość uzupełnia wyraźnie odczuwalna świeżość, kosztem pewnego braku złożoności. Zapachów „paliwowych” niet. W smaku miejsce brzoskwini zajął zdecydowanie miód, miałem nawet przez moment wrażenie, że blisko mu do dwójniaka. Owoc, ciągnący się za miodem, owiany był dość żywą kwasowością, która czyniła wino dość lekkim w odbiorze. Drugi kieliszek nadal nie męczył, co zdecydowanie odbieram jako plus.

W skrócie — smakowało mi, nawet bardzo. Było też wyraźnie lepsze niż mój poprzedni Eiswein, a także zdecydowanie ciekawsze niż spora część win słodkich, które piłem do tej pory. Jedyny problem to cena. Przy kosztach oscylujących w okolicach 100zł za 37.5cl wina muszę mieć wyraźną ochotę na ten styl, te doznania. Niewiele mniej frajdy bowiem osobiście znajduję w nieco prostszych winach słodkich, przy których portfel aż tak nie cierpi. Ciekawy jestem… czy zmienię zdanie po kilku kolejnych słodyczach z wyższej półki? Oczy mi się śmieją do Szepsy’ego. Może niebawem?

Krzysiek

Jako wielbiciel słodkich win, zwłaszcza tych uzyskiwanych dzięki botryfikacji, z radością przystąpiłem do degustacji Eisweina. Choć akurat z tego typu winami nie miałem nigdy do czynienia, to z całą gamą wymienionych przez Matiego słodkich win miałem okazję zapoznawać się przy różnych okazjach, na ogół z (bardzo) pozytywnymi skutkami.
W przypadku Eisweina muszę zgodzić się w większości zgodzić z Matim — aby się nie powtarzać, wyczułem dodatkowo lekko widoczne nuty cytrusowe. W znacznie mniejszym stopniu wyczuwałem za to miód, który na ogół jest widoczny jeszcze bardziej. Również kwasowość nie była, moim zdaniem, zbyt wysoka, jak na tego typu wino. Być może się czepiam, ale jednak w takiej cenie spodziewałem się nieco lepszych doznań. Nie mówię, w żadnym wypadku, że to wino jest złe — przeciwnie, jest naprawdę przyzwoite. Jeśli jednak ktoś zechce spróbować coś podobnej klasy, a przy okazji trzykrotnie tańsze, to zapraszam.

Eiswein u innych wtorkowiczów