Winne Wtorki #24 — byczo, niebyczo

Winne wtorki, odc. 24, upłynęły nam pod znakiem hiszpańskiego wina z apelacji D.O. Toro. Na szczęście tym razem zdobycie butelki nie było problemem — wybór win z tej apelacji jest całkiem zróżnicowany. Spodziewaliśmy się, że może nie być łatwo, tym czasem w sklepie na Toro przeznaczona była pokaźna półeczka z ofertą od 25 do ponad 800zł. Naszym łupem padło wino Marques de Penamonte Toro Reserva 2003, zakupione w Pinot Wine & Spirits
za kwotę 63 zł.

Krzysiek:

Prawdziwa równia pochyła — interesująca czerwonawa barwa, wyczuwalne w nosie aromaty dymu, ogórka kiszonego i jakichś ziół — aczkolwiek całość niezbyt przyjemna, aż w końcu prawdziwe dno, czyli płaski, niewyróżniający się niczym smak — niska kwasowość, mało tanin, żadnych interesujących nut. Wino niestety niewiele warte, mimo interesującego początku. Trudno powiedzieć coś więcej, poza tym, aby trzymać się od tej etykiety z daleka.

Mati:

Z naszej dwójki to Krzysiek bardziej trzeźwo stąpa po ziemi, a ja bujam w obłokach i snuję surrealistyczne opowieści o babcinych powidłach i aksamitnych aromatach Bóg wie czego w butelce. Jednak tym razem obaj stoimy na podobnym gruncie. Gruncie, na którym mimo drastycznej różnicy w sposobie, w jaki mówimy o winie, nasze stanowiska się praktycznie nie różnią. Wsadziłem nos w kieliszek i wąchałem długo, ponaglany z lekka przez Krzyśka ciekawego moich wrażeń smakowych — mimo to uparcie głównie wąchałem. Nie mogłem się wyzbyć irytacji, że we flaszce za solidnie kilkadziesiąt złotych alkohol jest bardziej obecny i drażniący, niż w wielu propozycjach z dyskontów po dychu. Obok tego trochę dymu, trochę czerwonego owocu, trochę gumy… poza tym alkoholem nawet znośnie. Mina Krzyśka była bardzo wymowna, gdy w końcu się naszego Toro napiłem, robiąc przy okazji oczy jak pięciozłotówki. Oczy, które siały na lewo i prawo spojrzenie o treści: to kosztowało 63zł?. Zupełnie na poważnie jednak — pierwsze co przyszło mi do głowy w kontekście tego wina to angielskie słówko disjointed, a po naszemu, bardziej elegancko, niepoukładane. Wszystko luzem, zero integracji. Kwas, beczka, skrawki owocu. Do tego znów wszędobylski alkohol, a całość w wyjątkowo mało pełnym pakunku. Wodniste, nudne, płaskie i nieciekawe. Nie polecam. Tyle w temacie.

Winne Wtorki u innych:

Nam, niestety, się nie udało i nie smakowało. A jak u innych? Przekonajcie się sami!