Winne Wtorki #13 — Toskania, lecz na biało i czerwono

Za sprawą Środkowej Półki na tych Winnych Wtorkach mieliśmy zająć się interpretacją szczepu Sangiovese. Z założenia najchętniej nie z Toskanii. My tego założenia nie spełniliśmy, ale zdecydowaliśmy się na nieco inny krok — spróbowaliśmy bowiem dwóch butelek. Wina białego i czerwonego.

Na pierwszy ogień poszło białe Carmen Puthod 2007 od dość znanego producenta, Teruzzi & Puthod.

Wino stanowiło dla mnie duże zaskoczenie. Białe Sangiovese? Chyba w innym wymiarze! A jednak, jak się okazało, jest to możliwe. Mati, który przeszedł się ze mną przy okazji do Winnic Świata, postanowił zmienić swoje plany i skosztować tego jedynego w swoim rodzaju wina.

Na szczęście, jak się okazało, jest to wino całkiem smaczne. Niezbyt kwasowe, mocno alkoholowe, a dominowały w nim nuty ananasa i brzoskwini. Przyjemne, orzeźwiające, nieszablonowe. Warte polecenia, zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę – 59 zł. Mati doszukał się tam marcepanu, ananasa, dość oleistej konsystencji dębowej beczki i nut dymnych w bardzo intensywnym nosie i też mu smakowało.

Od tej chwili ja, Mati znaczy, przejmuję pałeczkę 😉

Drugim pacjentem było Chianti Classico 2007 od Castello di Uzzano. Tego wina Krzysiek nie miał, niestety, okazji ze mną zdegustować.

Bardzo klasyczna interpretacja Sangiovese, jak i również bardzo klasyczne Chianti. Wino poprawne, ale nie zachwycające. Na mój gust lekko zbyt słodkie i masywne, z silnym aromatem dojrzałej wiśni, jabłka (!) i czarnej porzeczki. Dość silnie kwasowe, nieco niezrównoważone — osobiście chciałbym widzieć w nim troche silniejsze taniny, żeby całość nabrała kręgosłupa. Po kilkudziesięciu minutach dekantacji Castello di Uzzano ugładziło się i stało się bardziej przyjemne. Wyszły na wierzch lekkie nuty kwiatowe, a słodycz ustąpiła i przestała być tak nachalna. Nie można go jednak zbyt długo dekantować. Zostawione na kilka godzin bardzo się spłaszczyło i nie miało już w sobie uroku.

Obiektywnie rzecz biorąc, wino było obiektywnie niezłe, choć ja osobiście wolę te bardziej skryte, złożone i ciekawe, niż bomby owocowe, atakujące owocem od pierwszego kontaktu z językiem i nosem. Do tego celu wolę dżem. Ale to sprawa bardzo subiektywna, dlatego bierzcie to pod uwagę, czytając moje wypociny na temat tej butelki 🙂